Lektury, które towarzyszyły mi w wakacyjnym listopadzie, zachęciły mnie do tego wpisu. Mam wrażenie, że ten temat w przestrzeni zawodowej/biznesowej nie istnieje. Przestrzeń, w której można o tym rozważać (często na poziomie teoretycznym) to nauki takie jak filozofia i/lub psychologia co najwyżej. Najłatwiej mówi o tym przestrzeń duchowa, ale duchowość i biznes średnio się nam kleją. A kwestia naszego samopoznania i rozumienia własnej tożsamości to obszar, który w coachingu transformacji zawodowej/biznesowej staje się często podstawowym tematem.
Po kilku intensywnych latach samopoznania i towarzyszenia w transformacjach ludziom widzę, że z braku rozpoznania własnej tożsamości rodzi się większość problemów. Jak często utożsamiamy się z rolami, które bardziej bądź mniej stale w życiu nam towarzyszą. A jeśli to jest jedyne z czym się utożsamiamy, to rodzi w nas duże napięcia. RJ Spina zajął się fundamentalną różnicą między „byciem” a „identyfikacją”. Podał przykład, który tu przytoczę.
„Kiedy mówię kocham grę na perkusji, natychmiast łączę się z poczuciem nieograniczonej twórczej ekspresji muzycznej i radością rytmu, który przepływa przez całą moją istotę. Staję się wewnętrzną wolnością, której doświadczam, ponieważ jestem otwarty na inspirację. Gra przeradza się w czystą radość, a czas dosłownie przestaje istnieć. Kiedy natomiast mówię jestem perkusistą, natychmiast odczuwam wagę i odpowiedzialność związane z tym, co w moim przekonaniu lub koncepcji oznacza bycie perkusistą. Czysto uczuciowa cecha grania na instrumencie teraz musi zostać urzeczywistniona. Czy jestem wystarczająco dobry, aby nazywać się perkusistą? Czyż nie powinienem zarabiać na graniu na perkusji? Czy inni ludzie pomyślą, że jestem wystarczająco dobry, by nazywać siebie perkusistą? Czy nie powinienem znać więcej wzorców, technik i sekwencji czasowych?”
Pozornie podobne sformułowania dotyczące gry na perkusji, różni je jednak poczucie wolności, radości, nieograniczonej ekspresji a z drugiej strony ograniczająca odpowiedzialność za rolę, w którą wchodzę.
I w świecie fizycznym, zawodowym biznesowym często będziemy stawiani w sytuacji powiedzenia o swojej roli, którą pełnimy: „Jestem menadżerem”, „Jestem właścicielką firmy”, „Jestem coachem” – i to jest ok. Ważne, żebyśmy wiedzieli sami dla siebie, że to tylko nasza rola, którą teraz pełnimy. Możemy przestać ją pełnić i zacząć pełnić zupełnie inną. Ona nie identyfikuje nas jako ludzi, choć zwykło się tak uważać.
Jesteś (tak jak my wszyscy) przede wszystkim istotą, która ma wartość sama w sobie, bezwarunkowo. Na najgłębszym poziomie, nie identyfikujesz się poprzez role zawodowe/życiowe.
Dotarcie do tego miejsca, nie na poziomie wiary a doświadczenia daję dużą ulgę. Bez nadmiernego przywiązywania się do ról, możesz pozwolić sobie na dużo więcej, bez ograniczeń, które sam sobie wyznaczasz tym co myślisz i jakie masz przekonania.
Świąteczny czas lub jego chwile pomiędzy załatwianiem spraw, krzątaniną domową, spotkaniami z najbliższymi, gośćmi – to też dobry czas na głębsze wejście w istotę rzeczy i narodziny istoty Bycia, która w gruncie rzeczy cały czas w nas jest:)