Przejdź do treści
Strona główna » Blog » Czy lubisz to, co robisz?

Czy lubisz to, co robisz?

Pytanie niby proste, a jednak… w pracy spędzamy sporo czasu. Uśredniając: w trakcie 35-40 lat swojej aktywności zawodowej, 23% czasu spędzamy pracując (licząc ustawowo 8h dziennie).

Dobrze jest powiedzieć: „wychodzę z biura i nie myślę o pracy”, jednak w praktyce może to być trudne; nie tylko prowadząc własne przedsięwzięcie. Życie zawodowe może wpływać na nasze życie osobiste i odwrotnie, czyli myśląc w kategoriach naszego całościowego dobrostanu, te sfery się przenikają. Jeśli tak jest, to być może warto zadać sobie pytanie:

Czy lubię to, co robię?

Co z niego może wyniknąć? Kilka ciekawych wniosków. Podam tylko kilka przykładów. Lubię to co robię, nie lubię tego co robię, lubię to co robię ale nie zarabiam na tym, nie lubię tego co robię ale zarabiam na tym, lubię to co robię i zarabiam na tym ale się przepracowuję, nie lubię tego co robię i nie zarabiam na tym ale się nie przepracowuję itd…

No i co dalej?

Dalej sami możemy podjąć decyzję, czy chcemy z tym coś zrobić czy nie. Każda decyzja jest ok. Jeśli postanawiamy tak, a nie inaczej, to oznacza, że na tym etapie naszego życia jest to dla nas najlepszy wybór. Czy w przyszłości coś się zmieni? Tego nie wiemy – ale jeśli będziemy uważni na siebie możemy dojść do innych wniosków i kolejnej decyzji. Jeśli zdecydujemy się na jakąś zmianę, opcji wyboru jest całkiem sporo. Co zwykle jest zaskakujące w pracy z ludźmi, ponieważ często uważają, że albo taka praca albo żadna inna. „Lubimy się” czuć zakładnikami miejsca pracy, zawodu, zespołu w którym pracujemy, biznesu który prowadzimy. Mówimy „nie mam wyjścia”. To może  być tylko naszym sposobem myślenia w ramach znanych nam rozwiązań, nawet nie wszystkich. Co by było gdybyśmy sięgnęli tam gdzie nasz umysł nie sięga? Interesujące czy stresujące? A może jedno i drugie.

Pokażę to na krótkim przykładzie.

Trwa sesja: coachee dotyka tego miejsca, gdzie zwykło się mówić „chyba muszę tak planować działania (w zgodzie ze sztuką marketingową), bo wydaje się to być najbardziej logiczne”. I pada pytanie ze strony coacha: a co byłoby najradośniejsze co możesz zrobić w tej sytuacji?

Cisza… A po niej uświadomienie sobie, że praca nigdy nie kojarzyła się z przyjemnością. Tak było w domu rodzinnym i tak jest i teraz. Praca to obowiązek, który wykonujemy żeby „nakarmić dzieci i zapłacić rachunki”. Radość jest gdzie indziej.

Niewspierające nas przekonanie. Jeśli to rozumiemy, możemy podjąć nową decyzję.

I refleksja: „czy musi mi w całym życiu zawodowym towarzyszyć syndrom Siłaczki? I czy przypadkiem nie dotyczy on innych sfer mojego życia”.

Wszystkie postyWszystkie posty

Zapraszam Cię do pobrania bezpłatnych materiałów, abyś sprawdził/a co ma dla Ciebie sens w życiu zawodowym.

Kliknij aby dołączyć do Newslettera